Wyjechałem na małe odświeżenie po niedzielnej jeździe by nie zastygły mi mięśnie z nic nie robienia.
Na 14 km po wjechaniu do lasu na prostą drogę zaczeło mi coś stukać w rowerze. Zatrzymałem się i sprawdzałem czy to przypadkiem nie stery nawaliły tak mi się nawet wydawało. Po przejechaniu 10 metrów zatrzymałem się i obróciłem rower do góry kołami. Okazało się, że górna rura pękła w niestandarodym miejscu. Okazało się, że kona nie daje gwarancji dożywotniej na ramy zakupione do 2009r więc obejmowała mnie tylko 5 letnia która mineła rok temu....
Nie będe wpisywał moich tygodniowych treningów, może na ten czas. Codziennie jeżdzę około 30km czyli od poniedziałku do piątku + jeden dzień lub dwa przerwy. A w sobotę do 50km. W niedziele chciałem pobić mój rekord 77km i udało mi się 70 w terenie i 44 w szosie.
Myślałem by wyruszyć z rana maxymalnie do 9 ale przed dzień nie chciało mi się wyczyścić roweru i przygotować do niedzienej jazdy. Czyszczenie łańcucha i napędu zajeło mi około 30 minut do tego śniadanie z moją narzeczoną i reszta przygotowań zajeło to czas do 11.30. Najgorsze u mnie to jest chyba, że nie mam zaplanowanej trasy wycieczki dopiero gdy siedzę na rowerze rozmyślam gdzie by się wybrać. Najczęściej pada na szlaki nadmorskie - moje ulubione.
Ostatnio naszedł mnie szał zakupów rowerowych ale w dechatlonie spodenki do treningów za 34zł i koszulka - można sie wyposażyć hurtem na caly tydzień. Doszedłem do alejki izotoników i jedzenia sportowego. Na próbę jakoś w tygodniu kupiłem za 20zł kilka żeli w tym jeden mus jabłkowy. Chyba tylko tego jednego jestem w stanie zjeść bez popijania reszta to..... ale działają zaopatrzyłem się na kilka wyczepujących wyjazdów w żele i musiki.
W przed dzień tego wyjazdu doszedłem do wniosku, że potrzebowałbym dwóch bidonów jeden z wodą a drugi z izotonikiem dlatego też wyprawa do dechatlonu w sobotę o 20 jeszcze zapisała się jako dobry zakup.
Nie przypadkowo założyłem tego bloga chcę opisywać w nim moje początki intensywnej jazdy na rowerze bo kiedyś byłem raczej niedzielnym dziadkiem dopiero teraz bardziej rower we mnie trafił.
Lubię szybkie wąskie i techniczne trasy w lesie między drzewami pokonywane z prędkością niekoniecznie w dół, typowe cross country. Ale czasami też szosą i leśnymi drogami typu ścieżka rowerowa.